.

Tym blogiem opiekuje się p. Justyna Kisiel (pomysłodawca) oraz p. Jarosław Komorowski.

poniedziałek, 14 listopada 2011

Arilla - trzecia odsłona... Brawo!

Wszystko zaczęło się w małym domku na skraju miasta. W tym domku mieszkała dziewczynka, o której będzie ta historia…
***
Była to miła, jasnowłosa dziewczynka o wielkich, kochających oczach. Nazywała się Jolie. Jolie była dość niska jak na swój wiek. Miała jedenaście lat, lubiła marzyć o dalekich podróżach i ukrytych mocach. W szkole była sama i zamknięta w sobie. Uczyła się dobrze, lubiła pisać, pragnęła zrozumienia. W pewien poniedziałek zwyczajny, jak myślała spojrzała na zegarek. Było w pół do ósmej, gdy usłyszała w pokoju obok suchy trzask. Pobiegła zobaczyć i ujrzała w drzwiach portal do innego wymiaru, który mienił się kolorami tęczy. Na górze widniał napis „ Ku lepszemu ”. Jolie skuszona nazwą, lecz niepewnie musnęła portal. Poczuła orzeźwiający letni wiatr i cudowny zapach…
***
Szybko weszła i zobaczyła piękny świat, o którym marzyła dniami i nocami. Niebo było bladoróżowe, a po nim snuły się leniwie obłoki. Miasteczko otaczały góry wysokie jak Himalaje, a u ich szczytów krążyły czarne jak smoła wielkie motyle zamieszkujące tamte tereny. W mieście było dużo łąk i pól pełnych kwiatów magicznych tak jak to miejsce. Miasto zwało się Deja Vu. Uliczki w nim były koloru i konsystencji płynnego złota. Wszyscy mieli to, co chcieli mieć. Nie było tam zawiści, zazdrości, chciwości, ani wyzysku. Po kilku minutach Juli otrząsnęła się i poszła zwiedzać krainę, którą sama sobie nieświadomie stworzyła. Kiedy tak Szła i podziwiała spotkała małego jegomościa sięgającego jej najwyżej do kolan. Miał motyle skrzydła, anielską twarz i maniery godne podziwu. –Kim jesteś- spytała Jolie. –Jestem Marc- rzekł nieznajomy? –Pochodzę z Arlandii, największego skupiska elfów na świecie. –Elfów?!!? -Tak. Pozwól, że cię oprowadzę. Gdy byli na skraju miasta Jolie spotkała jeszcze jednego elfa. Była to dziewczyna, a na jej głowie dumnie skrzyła się tiara. – Witaj księżniczko Karolline !- krzyknął Marc. – Witaj Marcu i ty wybranko. – Ja, wybranką? – Zdziwiła się Jolie, – ale jak? -Wiele lat temu – zaczęła opowiadać – magik Sanakon przepowiedział, że po 15 latach ciągłego strachu przybędzie człowiek obdarzony wielką mocą i nas uwolni. – Zaprowadzę cię do mego ojca, króla Davida – powiedziała Karolline – czy pomożesz nam odeprzeć atak cieni z wymiaru Atła? -Dobrze, więc chodźmy – zgodziła się Jolie. Gdy tak szli przez miasto do pięknego, wielkiego zamku wszystkie elfy zamarły, bo wiedzieli, że nadchodzi wyzwolenie. Kiedy doszli do wrót wspaniałej budowli, zabrzmiały fanfary i drzwi się otworzyły. Na drugim końcu komnaty stał stary elf. Marc oddał mu pokłon, więc Jolie chciała zrobić to samo, lecz król ją ubiegł i skłonił się nisko wraz z resztą dworzan. – Witaj zbawicielko, jestem David król Deja Vu. -Jestem Jolie i chciałabym…, Lecz nie dokończyła gdyż król pstryknął swymi szybkimi palcami i Przybyla jedna osóbka.
To też był elf. –To jest Merry i będzie się tobą opiekować podczas twego pobytu u nas. –Zaraz wskażę panience pokój – odrzekła. Gdy Jolie szła korytarzem mijała obrazy przedstawiające różne elfy, które odziwo zawzięcie dyskutowały między sobą. Zmęczona dniem i wrażeniami Jolie szybko usnęła w wyznaczonym jej pokoju. Następnego ranka nim otworzyła oczy myślała o pięknym śnie, który miała. Czekała, aż mama ja obudzi jednak to się nie stało, więc otworzyła oczy. Była w pięknym pokoju z liliowa tapetą na ścianach, wielkim oknem wychodzącym na wschód i przytłoczonym niezliczoną ilością szafek i półek, w których mieściły się różne dziwne księgi. Jolie szybko wstała i gdy pomyślała, że nie mam, co na siebie włożyć poczuła przyjemny chłód i delikatne mrowienie. Po chwili miała na sobie piękna suknię ze złotymi wykończeniami. Wtedy, jak z podziemi wyłoniła się Merry niosąc wielka tacę śniadaniową po brzegi wyładowaną jedzeniem. – Merry, z ta suknią… to jak ja… no wiesz… - zaczęła Jolie. – To zaledwie namiastka twojej mocy. Po śniadaniu Jolie poszła na łąkę za miastem, gdzie stało wielkie słomiane koło, a 100 metrów od niego kołczan, który widziała w swoim pokoju. – Ja nigdy nie strzelałam z łuku – Powiedziała Jolie. – Umiesz, nie martw się. Twoja moc wszystko załatwi. Czując na sobie wzrok Merry chwyciła pierwszą strzałę i wystrzeliła. Przypatrując się jej uważnie wyobraziła sobie strzałę trafiającą w sam środek koła. Strzała trafiła w sam środek. Wystrzeliła jeszcze dwie i obie trafiły, rozdwajając swoje poprzedniczki. –Jak ja to zrobiłam ? -Wyczaruj płomień i go zgaś. –Spróbuję…
-… i spróbowała księżniczko! - Hmm… można się było tego spodziewać. –Rozpaliła taki ogień, że prawie cała łąka się paliła, a później była taka powódź, że byśmy utonęły gdyby nie otoczyło nas powietrze. –Uff… jestem wykończona- powiedziała sennym glosę Jolie. –Jutro będziesz świetna, na pewno – powiedziała entuzjastycznie Karolline. Przywołała Merry skinieniem i od razu poszły do zamku. Gdy Jolie dotarła do swojego pokoju usnęła kamiennym snem. Rano, gdy się obudziła od razu z obaczyła: Merry, Karolline oraz króla Davida. W tle było słychać nerwowe pokrzykiwania i głośne strzały. –Co się dzieje ? – spytała Jolie i wyczrowała suknię. –Cienie z wymiaru Atła atakują miasto - powiedziała księżniczka - musisz nam pomóc. Oczywiście-rzekła – i pośpiesznie wybiegli na zewnątrz. Potęga Cieni była widoczna na każdym kroku. Ogromne, czarne zjawy bez swojego kształtu. Przypominały swą konsystencją rozlany budyń, a swoją szybkością odstawały od sportowych aut. Były obdarzone przeróżnymi strasznymi mocami i potrafiły nimi nie jedno zniszczyć. Cienie były ustawione oddziałami po sto. Jolie wiedziała już jak używać swojej mocy, jednak nie wiedziała jak się walczy. Rozniecała gigantyczne płomienie pod Cieniami i niszczyła je. Jednak brak doświadczenia w walce sprawił, że została trafiona. Był to dziwny laser, którego zadaniem było zmieniać. Tylko, gdy Jolie została trafiona wszystkie Cienie zaczęły uciekac i znikać. Jolie zemdlała. Obudziła się rano czując coś dziwnego na plecach. Merry zjawiła się chwilę po jej przebudzeniu. –Aaaaa! – Krzyknęła Merry. – Co, ty, jak…- zdążyła wyjąkać zanim powietrze rozdarł kolejny krzyk. Powodem krzyku Jolie była jej nowa, nieco odmienna postać. – Ale jak…?- wydukała lakonicznie Jolie Ich krzyki postawiły na nogi prawie cały dwór. – Jestem elfem, prawda? To się da odwrócić ? -Niewiadomo, najwidoczniej Cienie musiały mieć jakiś powód do zmiany ciebie. Jolie była wzrostu elfa i przejęła wszystkie typowe cechy wyglądu: niski wzrost, motyle skrzydła nieco wyciągnięte palce. Jednak straciła swoją moc. –Cienie wiedziały, jaka jest potężna i chciały ją tego pozbawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz