Niezwykłe spotkanie
Była to ciemna i zimna noc. Równo godzinę przed północą, ja wraz z kilkoma kolegami : Jankiem, Bartkiem, Filipem i Eneaszem, udaliśmy się na cmentarz, gdzie mieliśmy rozstrzygnąć zakład. Główną przyczyną sporu był Janek, który powiedział Eneaszowi, że jest tchórzem i cieniasem. Eneasz chcąc udowodnić, że tak wcale nie jest, założył się, że spędzi noc na cmentarzu.
Staliśmy już przed komunalnym cmentarzem. Widać było, że Eneasz trochę się denerwuje. - No cóż słowo się rzekło – powiedział Eneasz. Wszyscy weszliśmy na cmentarz. Na przodzie oczywiście stał Eneasz, w końcu to on miał tam spędzić noc. Janek nie był pewien czy wygra zakład, dlatego zaczął opowiadać straszliwe opowieści. Jego opowieści, zważając, że była to ciemna noc, wydawały się przynosić efekty. Na środku cmentarza widać było wyrazy napisane krwią na jednym z grobów, z którego wydostawało się światło. Napis brzmiał: „Przez bramy piekieł, tworząc swą drogę do nieba, jesteśmy pierwszymi, którzy mają zginąć , choć wielu ginęło wcześniej. O wschodzie zapłacą najwyższą cenę …” Dalsza część wydawała się być zamazana. Janek zaczął uciekać. Po drodze wpadł w wielki rów. Prawdopodobnie był on kiedyś grobowcem. Trudno, musieliśmy mu pomóc. Gdy go już wydostaliśmy, powiedział nam, że w tym dole widział tunel biegnący w głąb ziemi. Chcieliśmy to sprawdzić, więc wszyscy udaliśmy się do tunelu. Tunel okazał się być pułapką. Wejście do tunelu zasypało się gruzem z kamieniami. Dobrze, że Eneasz miał latarkę. Łatwo było ocenić sytuację – nie było za dobrze. W całym tunelu czuć było zapach padliny i siarki. Szliśmy wzdłuż tunelu. Na końcu tunelu blask był tak silny, że nie można było w niego patrzeć. Ze strumienia światła wynurzyła się ręka, która chwyciła nas za dłoń i wciągnęła w głąb. Obudziłem się sam. Byłem w miejscu, które przypominało najgorszy z najgorszych koszmarów. Znajdowałem się na szczycie wielkiej góry otoczonej lawą. Obok mnie stał starzec, ubrany w czarne szaty. Spod kaptura wystawał tylko długi, pomarszczony nos. Starzec powiedział do mnie: - Ty zwiesz się Kamil ? – spytał skrzeczącym głosem. Byłem w szoku, nie wiedziałem co powiedzieć. W końcu mu powiedziałem: - Tak. Kazał mi podążać za nim. Weszliśmy do groty, gdzie znajdował się wielki diament. Starzec powiedział, że ten kamień ma wielką moc. Jedno dotknięcie może zabić. Mędrzec opowiedział mi legendę, według której miał przybyć dzielny rycerz, który wyrwał się spod władzy wielkiego i złego demona mieszkającego w pobliżu góry So-chan. Zapytałem go, co mam z tym wspólnego. A on odpowiedział, że to ja jestem tym rycerzem. Wydawało mi się, że ktoś sobie po prostu żarty robi, ale ton starca nie wydawał się być żartem. Ze wskazówkami starca, który okazał się być magiem, udaliśmy się w podróż na północ, gdzie była położona osada ludzi. Na miejscu spotkałem przyjaciół, którzy odpoczywali w chacie wodza. Wioska wydawała się być prymitywna, wyglądało na to, że cofnęliśmy się jakieś tysiąc lat. Wódz wioski dał nam miecze, zbroje i tarcze, w których mieliśmy stoczyć walkę ze złym demonem z Góry So-chan. Podnóże góry było straszniejsze niż można było sobie je wyobrazić. Wszędzie wokoło były groby i trupy. Wydawało się, że i my wkrótce dołączymy do tej kolekcji. Nagle ukazał się demon. Wyglądał przerażająco. Miał pół twarzy we krwi, a drugie pół pokrywało gnijące już mięso, a w nim pełno robali. Oczy były jak dwa czarne węgielki, a ust nie miał wcale. Na głowie miał pojedyncze, siwe włosy, które idealnie kontrastowały z jego czarnymi rogami. Ubrany był w czarne szaty, na których widniał pentagram.
- Czuję wasz lęk i strach… Wiem po co tu przybyliście. Strzegę podnóża tych gór od paru tysięcy lat. Jeszcze nikomu nie udało się przez nie przejść żywym. – rzekł demon. Na jego twarzy było widać pogardę wobec nas. - Giń zmoro nieczysta, wyjdziemy stąd z twoją głową, albo wcale ! – wykrzyczał Janek po czym wyciągnął miecz z pochwy i rzucił się na demona. - Janek nie ! – krzyknęli wszyscy w stronę Janka. Było już za późno. Bestia wbiła swe ostre jak nóż pazury w jego serce . Janek powoli upadł na ziemię, po czym zamarł bez ruchu. Cała nasza czwórka pod wpływem emocji pobiegła z odsieczą. Atak okazał się być nieudany. Demon znikł, po czym ukazał się na pobliskim pagórku skąd cisnął włócznię prosto w pierś Bartka. Włócznia przebiła go na wylot i odrzuciła wprost w przepaść. Byliśmy przerażeni. Zostało nas tylko trzech. Demon nie zaprzestał walki. Chwycił włócznię i wycelował w moją stronę. Włócznia leciała w moją stronę. Gdyby nie starzec, którego spotkałem wcześniej, zginąłbym. Czarodziej zniszczył kulą ognia włócznię. Starzec wzbił się w powietrze, po czym runął na ziemię. Wokół niego pojawiły się hordy umarłych wojowników. Rycerze ruszyli w stronę demona. Rzucili w niego złocistym, magicznym łańcuchem. Gdy demon był unieruchomiony, podszedłem do niego i wyrwałem z jego piersi serce. Wszyscy rycerze obrócili się w moją stronę i oddali mi pokłon. Mag zaczął wypowiadać słowa, rycerze powtarzali za nim : „Przez bramy piekieł, tworząc swą drogę do nieba, jesteśmy tymi, którzy zginą jako pierwsi, choć wielu już zginęło wcześniej. O wschodzie zapłacą najwyższą cenę.” Starzec podszedł do mnie i zaczął dziękować w imieniu całego narodu. – Dzięki ci wybawco – rzekł z pokorą czarodziej. – Nie ma za co – odrzekłem. – Chcesz czegoś w nagrodę? Chętnie spełnię twoje życzenie. – Tak. Chciałbym wrócić do mojego świata, znów móc pograć na komputerze i oglądać telewizję. – Nie wiem co to jest telewizja i komputer, ale spełnię twoją prośbę. Zabiorę ciebie i twych towarzyszy do tego dziwnego świata. – A co z Jankiem i Bartkiem ? Co z nimi będzie ? - Zgodnie z przypowieścią zapłacą o wschodzie najwyższą cenę… - A co powiem rodzicom? Że nie żyją… , że zabił ich potwór ? Uznają mnie za wariata… - Nic na to nie poradzę, przykro mi. – To jest niesprawiedliwe. Cóż, zabierz nas do Kłodzka. –Jak sobie życzysz wybawco. Mag przeniósł nas na naszą ojczystą ziemię. Znaleźliśmy się na cmentarzu, koło grobu z krwawym napisem . Obok były groby, których wcześniej nie było. Na grobach pisało Janek Okędź, a na drugim Bartek Szabelski. Oddaliśmy im hołd. Odmówiliśmy modlitwę i poszliśmy do naszego osiedla, najpierw udaliśmy się do domu Bartka i Janka, aby przekazać złą nowinę rodzicom. Rodzice uznali nas za wariatów, lecz gdy na cmentarzu zobaczyli groby swoich synów nie byli dosyć pewni czy to nie jest głupi żart. Rozkopali grób ,a gdy się dokopali do zwłok, zamarli. Przerażeni zadzwonili na policję. Nagle zabłysło światło na grobie, prowadziło do tunelu, który znajdował się w rowie obok. Ja, Eneasz i Filip wiedzieliśmy o co chodzi. Znów to samo, przeznaczenie nas wzywa. Razem wymówiliśmy słowa przepowiedni : „Przez bramy piekieł, tworząc swą drogę do nieba, jesteśmy pierwszymi, którzy zginą, choć wielu ginęło wcześniej. O wschodzie zapłacą najwyższą cenę…” Ruszyliśmy w głąb tunelu, za nami podążali rodzice zmarłych kolegów. Znów to samo, miałem złe przeczucia…
KAMIL